![]() |
||
|
Ãëàâíàÿ • Ñòèõè ïî òåìàì Ïîýòû ïî ïîïóëÿðíîñòè • Top 100 ñòèõîòâîðåíèé |
|
Àëüôðåä äå Ìþññå (Alfred de Musset) (1810-1857) Ïåðåâîä ñòèõîòâîðåíèÿ À Ninon íà ïîëüñêèé ÿçûê. Do Ninon Gdybym ci jednak rzekł, że kocham cię szalenie, Kto wie, cobyś odrzekła, czarowna ma pani? Miłość — sama wiesz dobrze — to wielkie cierpienie, To ból straszny — ty znasz go, świadczy to westchnienie: Możebyś jednak chciała ukarać mię dla niéj. Gdybym ci rzeki, że czas ten, gdy milczałem stale, Był mi mąk i pożądań bezrozumnych zdrojem — Pani, tyś przenikliwa i lubisz niedbale Poznać się, niby wróżka, na miłosnym szale — Możebyś mi: „Wiem!“ rzekła z zupełnym spokojem. Gdybym ci rzekł, że słodkie, szalone pragnienia Zrobiły ze mnie cień twój, co twych kroków strzeże: Minka melancholijna i pełna zwątpienia, Ty wiesz, pani, miluchno twarz twoją ocienia; Możebyś mi odrzekła wpół smutno: „Nie wierzę“. Gdybym ci rzekł, że w duszy przechowuję na dnie Z każdej naszej rozmowy najdrobniejsze słowo; Wzrok obrażony — pani, myśl twa łatwo zgadnie — W dwie błyskawice zmienia twe oczy tak ładnie; Możebyś mi kazała wyjść, z minką surową. Gdybym ci rzekł, że czuwam co noc, wsparłszy głowę, Że modlitwą i płaczem witam ranne zorze; Pani, ty wiesz, uroki śmiech ci daje nowe, W nim pszczoła za kwiat weźmie twe ustka wiśniowe. Gdybym ci to powiedział, śmiałabyś się może. Ale ty tego nie wiesz, — jam nakształt kielicha Zamkniętego, gdy siadam z tobą na uboczy; Słyszę głos twój, pierś twojem powietrzem oddycha Ty możesz odgadywać, wątpić, śmiać się zcicha, Nic — coby mniej słodkiemi zrobiło twe oczy. Ja kwiecie tajemnicze, wonne zbieram w ciszy; W wieczór melodyi dźwięków słucham z upojeniem, Które dłoń twa powiewna dobywa z klawiszy, A kiedy w wirze walca pierś twa szybciej dyszy, Jak gniesz się w mem objęciu, odczuwam ze drżeniem. A w nocy, kiedy świat nas rozdzieli zazdrośnie, Gdy, wróciwszy do domu, w myślach się zagrzebię, — Serce tysiącem wspomnień burzy się i rośnie, I sam, sam jeden z Bogiem, jak skąpiec, radośnie Otwieram ten swój skarbiec, pełny tylko ciebie. Kocham — i umiem mówić z tobą obojętnie, Kocham — i nie znać tego; że kocham — wiem jeden; Drogą mi tajemnica ta, choć wrę namiętnie; Przysiągłem, że nadziei zrzekam się doszczętnie, Lecz nie szczęścia; — widzę cię — to mój raj, mój eden! Bo nie dla mnie najwyższe szczęścia uniesienie, By skonać w twych objęciach, życie niosąc w dani. Wszystko mi to zwiastuje, nawet me cierpienie... Gdybym ci jednak rzekł, że kocham cię szalenie, kto wie, cobyś odrzekła, ma czarowna pani? Ïåðåâîä: Çåíîí Ïøåñìûöêèé (1861-1944) À Ninon Si je vous le disais pourtant, que je vous aime, Qui sait, brune aux yeux bleus, ce que vous en diriez ? L’amour, vous le savez, cause une peine extrême ; C’est un mal sans pitié que vous plaignez vous-même ; Peut-être cependant que vous m’en puniriez. Si je vous le disais, que six mois de silence Cachent de longs tourments et des vœux insensés : Ninon, vous êtes fine, et votre insouciance Se plaît, comme une fée, à deviner d’avance ; Vous me répondriez peut-être : Je le sais. Si je vous le disais, qu’une douce folie A fait de moi votre ombre et m’attache à vos pas : Un petit air de doute et de mélancolie, Vous le savez, Ninon, vous rend bien plus jolie ; Peut-être diriez-vous que vous n’y croyez pas. Si je vous le disais, que j’emporte dans l’âme Jusques aux moindres mots de nos propos du soir : Un regard offensé, vous le savez, madame, Change deux yeux d’azur en deux éclairs de flamme, Vous me défendriez peut-être de vous voir. Si je vous le disais, que chaque nuit je veille, Que chaque jour je pleure et je prie à genoux : Ninon, quand vous riez, vous savez qu’une abeille Prendrait pour une fleur votre bouche vermeille ; Si je vous le disais, peut-être en ririez-vous. Mais vous n’en saurez rien. — Je viens, sans rien en dire, M’asseoir sous votre lampe et causer avec vous ; Votre voix, je l’entends ; votre air, je le respire ; Et vous pouvez douter, deviner et sourire, Vos yeux ne verront pas de quoi m’être moins doux. Je récolte en secret des fleurs mystérieuses : Le soir, derrière vous, j’écoute au piano Chanter sur le clavier vos mains harmonieuses, Et, dans les tourbillons de nos valses joyeuses, Je vous sens, dans mes bras, plier comme un roseau. La nuit, quand de si loin le monde nous sépare, Quand je rentre chez moi pour tirer mes verrous, De mille souvenirs en jaloux je m’empare ; Et là, seul devant Dieu, plein d’une joie avare, J’ouvre, comme un trésor, mon cœur tout plein de vous. J’aime, et je sais répondre avec indifférence ; J’aime, et rien ne le dit ; j’aime, et seul je le sais ; Et mon secret m’est cher, et chère ma souffrance ; Et j’ai fait le serment d’aimer sans espérance, Mais non pas sans bonheur ; — je vous vois, c’est assez. Non, je n’étais pas né pour ce bonheur suprême, De mourir dans vos bras et de vivre à vos pieds. Tout me le prouve, hélas ! jusqu’à ma douleur même… Si je vous le disais pourtant, que je vous aime, Qui sait, brune aux yeux bleus, ce que vous en diriez ? Ïåðåâîäû ñòèõîòâîðåíèé ïîýòà íà ïîëüñêèé ÿçûê Ïåðåâîäû ñòèõîòâîðåíèé ïîýòà íà äðóãèå ÿçûêè |
||
|
||
Ôðàíöóçñêàÿ ïîýçèÿ |